Showing posts with label kids. Show all posts
Showing posts with label kids. Show all posts

Monday, 25 March 2013

kiss the princess / villa paolina / earth hour 2013

we celebrated the wwf's "earth hour" in the darkness... in the forest, by the pond with frogs, toads and tritons. it was beautiful and exciting, especially for filip. he has kissed like three or four toads calling them beautiful sweethearts. fortunately none of them has turned to be a princess. ;)

I learned a lot about the amphibians thanks to a lecture of a herpetologist. and I was quite sad and surprised to get to know that maybe we are one of the last people on this earth to coexist with amphibians, as the populations and species decrease so fast. the number of amphibians decreased of 70% in last 35 years, and we've lost 120 species since 1980, about a third of the species risks the extinction.
goodbye bufo viridis, hyle intermedia, lissotrion vulgaris and mesotriton alpestris.
and thank you humankind :(










Thursday, 28 February 2013

giannini & luzzati

mi rendo conto che dovrei scrivere qualcosa in italiano... ma tanto qua, tra le alpi e mar ligure, tutti lo conoscono più che bene il egregio signor luzzati, e quindi lasciamo perdere le mie spiegazioni del cavolo. magari, se il tempo non stringe, guardate solo le foto! ;)))


to jest muzeum kina w turynie! w niedziele wybraliśmy się, właśnie tutaj, z dziećmi na wystawę luzzatiego i gianiniego. luzzati to chyba niezbyt znana postać w polsce, ale tutaj miedzy alpami i morzem liguryjskim raczej tak. autor niezliczonej ilości prac, ilustrator książek dla dzieci, autor filmów animowanych. 

wystawa, którą odwiedziliśmy to zbiór storyboardów, szkiców, rysunków tła i postaci, wykonanych przez luzzatiego i wykorzystanych w filmach (w tym dwóch które kandydowały do oskara), stworzonych w duecie gianinim na przestrzeni ich wieloletniej współpracy.




mam wielki sentyment do luzzatiego.jak dla mnie jest artystą totalnym, i to (moim zdaniem) widać we wszystkim co zrobił. czuję te twory, rysunki i collages od początku do końca, tam nie ma ani okruszynki oszustwa i udawania, tandeta zamienia się w bogactwo, a blichtr w zaczarowany świat.

najbardziej zaczarowany jest oczywiscie "czrodziejski flet".





na każdym kroku przewija się pulcinella. (niestety nie przepadam za commedia dell'arte.)


no i cudowna "sroka złodziejka" - czyż nie jest niesamowita?




a jak pieknie tanczy! prawdziwa baletnica.


tę małą animację zmontowałam z fotki z wystawy :)))
mam nadzieję, że luzzati zza grobu wybaczy mi tę profanację...

szkoda tylko, że przeogromna wystawa "rozsypała" się we wnętrzu monumentalnej wieży - mole antoneliana. z jednej strony ciasny pawilonik w środku głównego holu, z drugiej - długa wspinaczka po spirali we wnętrzu, sprawiły, że nie można było nacieszyć się "byciem" w świecie luzzatiego, a eksponaty z muzeum kina (ogromne scenografie i ekrany z fragmentami znanych filmów) skutecznie zakłócały odbiór. no cóż, bywa i tak. mimo wszystko było warto.

you can read in english about the luzzati-gianini exhibition in mole antoneliana HERE.
anf for all those who wanto to see the famous luzzati's aniimations, please have a look HERE.

enjoy! :)))


Tuesday, 12 February 2013

la mitica 5ª E (non una calsse qualsiasi) / milano

9 febbraio 2013, sabato é stata una bellissima giornata. :)))))))))
sono stata a milano :) con pat (www.patriziafato.it) e con i piccoli selvaggi e le piccole pesti della "mitica 5ª E" (ma questa espresione l'avevo imparato solo alla fine della mattinata) per fare un laboratorio molto, ma molto segreto. ci siamo trovati in una grandiosa location di susana ceruti, che si chiama officina "mano libera" per indurre i ragazzi a creare dei testi e disegni - un laboratorio di creatività in forte conessione con la nostra attività in memoramia ;)

eravamo tanto coinvolte, occupate e emozionate che non ci era neanche passato per la mente di fare delle foto, la camera fotografica é rimasta inutilizzata nella tasca delle mia borsa. un disastro! la prossima volta (spero ci sarà una prossima volta!) mi devo impostare la sveglia nel cellulare per tirarla fuori e fare la documentazione :).

la prima cosa che mi ha molto sopreso (forse non dovrebbe, non lo so) era la scelta dei tavoli - i ragazzi si sono immediatamente divisi tra maschi e femmine. é l'età? o cercavano di indovinare le nostre aspettative? per rispetto alle loro scelte non abbiamo cambiato niente. doveva rimanere una cosa spontanea in tutto e per tutto.

per davvero a tutto ci ha pensato pat, ogni partecipante poteva scegliere tra tante domande che stimolavano la immaginazione senza confini.ma... i ragazzi hanno preferito stare dentro uno schema e hanno deciso di scegliere proprio gli stessi foglietti, e come non bastasse si sono lanciati nel scrivere e disegnare quasi le stesse cose, ma per fortuna con stili e grafie diverse :)

e così, sotto un provisorio titolo di "reparto di cardiologia" sono stati creati i disegni delle ragazze:


..."la menagerie dei pachidermi" dei ragazzi:


e la prolifica produzione letteraria:


la giornata ci ha procurato delle grandi soddisfazioni, ragazzi che erano arrivati un pochino distratti si sono messi a scrivere e disegnare con grande impegno (grazie matias!), altri concentratissimi dall'inizio alla fine (filippo :))), a mia sorpresa sono stata abbracciata più volte (milani, mariah e alabama, baci ragazze), si sentivano grandi risate di roberto, sottofondo musicale garantito da arianna, ringrazio per i bellissimi sorrisi di ragazze e acute battute di maschietti, attenta spiegazione di martina, e per perfino elias, che non aveva grande spirito di partecipazione (capisco perfettamente il sabato bisogna sopratutto giocare, vero josé?) non ci ha lasciate a mani vuote! ma sopratutto ringrazio moltissimo patrizia la mia insostituibile socia in questa fantastica avventura :)))


abbiamo concluso con uno brainstorming, sopratutto con le femmine, che ci hanno svelato piccoli segreti della classe, scelto le loro preferenze per organizzazione del materiale, ideato il titolo e altri particolari del progetto di cui non posso svelare i dettagli...da tutto questo nascerà presto una sorpresa. speriamo in bene!


the texts and drawings that you see on the pictures were made by the kids - "the small savages and little plagues from mythical 5 th E" form one of the milan elementary schools, during my one-day trip to milan. saturday the 9th, together with patrizia, we made a creative workshop for kids (10-11years old) in "officina mano libera" - beautiful place in the center of the city. the children were to write and draw in order to create together a book that shall be (tsss...) a surprise for someone very special.

Wednesday, 23 January 2013

metahistoria / metahistory

metahistory

The overarching narrative or ‘grand récit’ that gives order and meaning to the historical record, especially in the large-scale philosophies of history. (answers.com)

metastòria s. f. [comp. di meta- e storia]. – termine introdotto (1937) dallo storico aldo ferrabino per indicare la sfera di ciò che, pur non sovrastando la storia, permane costante nel fluire di questa.(treccani.it)

metahistoria - termin używany we współczesnej historiografii, oznaczać może świadome lub nieświadome nieobiektywne podejście do tematu, powielanie mitów historycznych. Czasami terminu używa się jako równoznacznego z filozofią historii. (wikipedia.org)


zaczynam od definicji. ale będzie o książkach, które ostatnio przeczytałam.
po pierwsze - kolejny raz z jamesem frazerem i jego "złotą gałęzią".
po drugie - dwa skoki na głęboką wodę w "ziemie zgryzoty" i "południe i magia" ernesto de martino.


a zaczęło się niewinnie od książeczek dla dzieci. bajeczek braci grimm, sarnich płuc i wątroby, jakoby należących do królewny śnieżki, ofiarowanych złej królowej ku pokrzepieniu się treściwym posiłkiem i jako dowód na śmierć pasierbicy (córki?) [tu, mozna poczytac o tym po wlosku]. wiedziona impulsem pogłębiania swojej wiedzy na ten temat (blablabla), wciągnęłam się na dobre w lekturę opracowań alison lurie, która dociekała źródeł bajek dla dzieci, analizując w pierwszej kolejności biografie autorów, a następnie badania angielskich i amerykańskich (pseudo)naukowców nad folklorem dziecięcym. (o tym pisałam w tym poście) podobno dzięki analizie bajek dla dzieci, przypowieści ludowych i tym podobnych można zrekonstruować scenariusze pierwotnych rytuałów, które służyły ochronie przed strachem, niepewnością, niewyjaśnionym zjawiskom. lurie uważa, że dzieci poprzez bajki maja możliwość przeżyć / przetrawić / uwolnić się od trudnych uczuć - zazdrości, złości, strachu przed opuszczeniem.

rytuały natomiast opisał dokładnie james frazer, rozłożył na czynniki pierwsze religie z rożnych stron świata, wszystkie znane ówcześnie wierzenia i tak dalej. jednym z ciekawszych fragmentów "złotej gałęzi" jest właśnie część poświęcona rożnym częściom ciała (grzechoczące żółte zęby, hehe) - przy okazji pozdrawiam wszystkie wróżki-zębuszki i inne myszki płacące za dzieciom za zęby, mamy miłośniczki porodów lotosowych, tudzież zbierające dziecięce kosmyki, pamiątki po przodkach i ozdoby choinkowe ;) i polecam im gorąco tę lekturę.




o ile dla lurie dziecko jest człowiekiem nieucywilizowanym, przechodzącym podczas dorastania tę sama drogę jaką przeszedł rodzaj ludzki podczas tysięcy lat swojego istnienia, tak ernesto de martino opisuje w swojej książce "zapomniany" przez świat obcas włoskiego buta. lukania, kalabria i apulia to tak zwane "europejskie indie", nie poddający się ucywilizowaniu region włoch, gdzie z powodzeniem do lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku przetrwały magiczne wierzenia, wzmocnione dodatkowo przez zintegrowanie z religią chrześcijańską w swej najsurowszej katolickiej odmianie. owe ludowe "tradycje" to (wg. de martino) nic innego jak próba radzenia sobie z problemami nieuczonych ludzi wystawionych na głęboki stres związany z biedą, niedożywieniem, fizycznym zmęczeniem i rożnymi formami przemocy typowymi dla tego typu społeczeństw uwikłanych dodatkowo w seksualne tabu. w "ziemi zgryzoty" (którą nabyłam w samej słynnej galatinie, trzy kroki od kaplicy św. pawła) opisane są bardzo dokładne badania etnograficzne nad zjawiskiem tarantyzmu. niesamowita, bardzo emocjonująca książka, po której niestety pozostaje lekki niedosyt i pytanie "dlaczego?". "sud e magia" jest szerszym spojrzeniem na tę zagadkę i właśnie tu wracamy do definicji metahistorii. de martino używa tego pojęcia bardzo często. zanurzona po uszy w swej głębokiej ignorancji od paru dni zamęczam domowników dywagacjami na ten temat. no bo gdzie znaleźć dokładną definicje, skoro różne źródła przytaczają różne znaczenia? jak ogarnąć złożoność problemu, by moc wyjaśnić go pragmatycznemu inżynierowi? z racji ograniczonego skutecznie przez akademię sztuk przeciętnych (tfu! przepięknych) pola działania próbowałam jakoś umiejscowić metahistorię we współczesnej kulturze - performerzy jak kapłani odprawiający rytuały, rzeźby - totemy, instalacje - świątynie itp. rozpędziłam się na znak i (niewątpliwie chybiony) dowód tego, ze metahistoria wciąż nas prześladuje i dalej jesteśmy tylko ludźmi.

tak tak, wiem, to pewnie już przestarzale teorie z poprzedniego wieku (jeśli jest tu jakaś dobra dusza, która mogłaby mnie naprowadzić na wyższy etap wtajemniczenia kulturoznawczego to byłabym bardzo wdzięczna) i na dodatek zagubiłam się zupełnie w poszukiwaniach, bo tak naprawdę chciałam się tylko dowiedzieć jak powstają książki dla dzieci. kiedyś miałam taki plan, żeby zająć się tym trochę poważniej, ale jak widać łatwo zbaczam z obranej drogi by oddać się bez reszty mało profesjonalnym, teoretycznym rozmyślaniom, które jak zwykle przerastają mój rozumek. a potem śnią mi się bunkry z zamrożonymi w imię sztuki kawałkami mięsa... i tu opada welon tajemniczości z poprzedniego posta.

czas wrócić do lektury "gramatyki wyobraźni" rodariego chyba...

i guess, i own the apologies to all the english readers (if there are any) for this again-all-in-polish text. this is about my way through the james frazer's and ernesto de martino's reaserch about the ancient rituals and magic in human culture and history through ages. it's all began with my interest for the children's folclore and fairy tales. than it has precipitated into the wide perspective of the metahistorical concept, and finally it became an "art-horror" dream i described few days ago.

..e visto che i miei lettori italiani sono in costante calo, non mi resta che salutarli e promettere che la prossima volta scriverò qualcosa in italiano, salvo se venite a trovarmi qui, in questo blog.

Tuesday, 8 January 2013

chińskie wycinanki / chinese paper cuts

16 XII 2012, Palazzo Mazzetti, Asti.

workshop of paper cutting with Chinese masters, red&gold rice-paper, scissors and Filip :)

our young teachers


the tiger
filip

ag

wishing you luck in the new year! happy 2013 :)

Thursday, 22 November 2012

rok korczakowski w turynie / warsztaty na bis

rok korczakowski ma się co prawda ku końcowi, ale w turynie odbyło się zapowiadane podczas konferencji warsztaty w Muzeum Przyrodniczym, o konferencji pisałam tu.


to chyba pierwszy raz, kiedy uczestniczyłam w jakiejś inicjatywie głównie (choć nie wyłącznie) po to, żeby opisać to na blogu. marzyło mi się, żeby powodem mojej wycieczki do turynu było uczestnictwo choć jednego z moich własnych dzieci w warsztatach. "Los na loterii" wygrały dzieci ze szkoły "n.tommasio" z turynu. miałam się tam pojawić w charakterze tłumacza, ale szczerze mówiąc nie było to zupełnie potrzebne. Andrzej Pilichowski-Ragno doskonale sobie radził konwersując biegle w obu językach: włoskim i polskim, a do pomocy miał jeszcze dwie młode dwujęzyczne dziewczyny, których imiona zupełnie wypadły mi z głowy (przepraszam!).



po krótkim wstępie na temat Korczaka, a następnie po przeorganizowaniu się w duety, tudzież pojedyncze sztuki, dzieciaki lat 8 przystąpiły do pracy. celem warsztatów było stworzenie z dostępnych materiałów, (korki, nakrętki, wycinki, papiery, szmatki, gałązki itd, zwierzęcia (lub czegoś w tym "stylu"). wszyscy z zapałem zaczęli kombinować, rozkładać przedmioty, wymyślać. niektórzy mieli gotowe pomysły w głowach. tym poszło szybko, potem tylko "udoskonalali" swoje zwierza. niektórzy inspirowali się jakimś pojedynczym elementem, lub kolorem, a jeszcze inni ani rusz nie mogli wybrnąć z twórczego impasu - im pomagali niestrudzenie Anita Andrzejewska i Andrzej Pilichowski.
(niestety podczas największego natężenia twórczych sil musiałam pobiec na pociąg, wiec na koniec przytaczam słowa agnes, która została do końca warsztatów.)

"Kiedy dzieci skończyły już prace, zabrano je ostrożnie w kat sali, gdzie w zaimprowizowanym atelier fotograficznym, zrobiono ich zdjęcia. Na koniec posadzono dzieci na podłodze i wyświetlono slajdy ze zdjęciami prac. Przy każdym slajdzie dzieci najpierw zgadywały co to za zwierze, potem zgłaszał się autor i komentowano pokrótce prace. Dzieciakom bardzo się podobało."

księżniczka
nietoperz
twarz
rekin młot
świnka
tygrys
dodam jeszcze, ze młodzi twórcy podeszli do zajęci z taka powaga i zaangażowaniem, ze za boję się napisać, ze była to dobra "zabawa". określiłabym to raczej jako "kawal dobrej roboty", oczywiście ze strony tak dużych jak i małych uczestników. wszystkim dziękuję za miłe spotkanie, a szczególnie agnes za pretekst do małej ucieczki z prowincji do wielkiego miasta :)

mam nadzieje, ze nadarzy się okazja do zobaczenia się na kolejnych warsztatach :)))
pozdrawiam serdecznie
ag

Thursday, 25 October 2012

Janusz Korczak re dei bambini / TORINO 2012

somehow the celebrations of the "korczak's year" 2012 came also among the hills of piedmont. incredible but true.


yesterday in turin in the beautiful palazzo civico there was held the convention of the title "the life of a person has significance only if it has the social value and leaves something for the society" and i was really lucky to be there and listen. it was very impressive and somehow heart-warming. although the story of korczak's extreme sacrifice still brings tears to people's eyes. yes, i saw them yesterday. i wonder why it lasts for so long to assimilate those simple ideas... why now the people still find it strange and utopian to show respect for the "young humans", as korczak called the children and to admit that our lives do not begin when we are "adults", but from the very first moment we find ourselves between other humans. i came home with a folder full of papers with beautiful words on them. i'm still very moved and i still hear these wise words in my ears. lucky us raised with "kajtus the wizard"... pity you, who still have to discover korczak. click and read here.

sto anche pensando a cosa succede nelle scuole italiane. un giorno sono stata informata che bisognava "mortificare mio figlio per farlo imparare la disciplina" e "purtroppo" quel giorno la strategia non ha funzionato. o forse per fortuna? il brutto ricordo però rimane. come si può commentare una cosa del genere dopo la giornata passata tra le parole scritte da korczak e pronunciate dai suoi seguaci? dalla fondazione del primo orfanotrofio creato da korczak sono passati 100 anni, 70 sono anni passati dalla sua morte. lui ha sacrificato la vita per le sue idee e invece la educazione a scuola si basa ancora sulla vergogna, giudizio e umiliazione. non sempre per fortuna, ma spesso i grandi si dimenticano che sono loro responsabili dei rapporti con bambini e non al contrario. ma korczak forse è una figura troppo sconosciuta qui in italia. stupisce di più che tanti pedagogi si sono dimenticati che sono eredi di maria montessori! comunque sia sulle foto qui trovate dove e quando si può andare a vedere la mostra sul "vecchio dottore". buon divertimento e buon riflettere!



wczoraj w turyńskim ratuszu zebrały się wszystkie ważne figury i przedstawiciele społeczności polskiej i hebrajskiej we włoszech o turyńskich władzach nie wspominając. było bardzo uroczyście, ale jakoś tak naturalnie i bez zadęcia zbytnio. trzeba przyznać, że rys historyczny (marco brunazzi) był bardzo rzetelny, aspekty pedagogiczne pracy korczaka odczytane jasnym, ciepłym i przekonującym głosem prof. ewy jarosz nabierały realnych kształtów, niezwykła zupełnie inicjatywa i praca stowarzyszenia imienia korczaka z vercelli opisana dokładnie przez mirellę carpanese, a przemówienie - wspomnienie o korczaku uri orleva było absolutnie wzruszające.


kiedy zobaczyłam nazwisko uri orlev na zaproszeniu na konferencje o korczaku wiedziałam, że jeśli się tam pojawię, to na bank będę miała w torbie jego książkę. :) wczoraj podeszłam do uri orleva i poprosiłam o autograf dla dzieci. on uśmiechnął się i odpowiedział, że oczywiście. potem zerknął na książkę i zaskoczony zapytał "a skąd to przyjechało?". odpowiedziałam, że z polski, a autograf jest dla polskich dzieci. wtedy uśmiechnął się jeszcze cieplej i podpisał nasz egzemplarz. teraz ta brzydka książka, z piękną historia wreszcie została przez dzieci dokładnie obejrzana na okazję dedykacji. oboje stwierdzili, że boja się jej trochę mniej.