e questo dovrebbe bastare. chi si aggira nei dintorni dei bambini sicuramente è anche andato qualche volta alla biblioteca con loro (no? dovrebbe immediatamente!), e chi si aggira nei dintorni delle biblioteche per bambini e ragazzi alison lurie la trova un po' dappertutto. o per lo meno io la vedo un po’ dappertutto.
“non ditelo ai grandi” ha un sottotitolo: “libri per bambini, tutto ciò che gli adulti (non) devono sapere”. È una raccolta di studi sui più importanti personaggi di letteratura anglosassone per bambini, da beatrix potter, passando per barrie, milne e addirittura tolkien. (ho cercato a lungo nel blog di anna castagnoli qualcosa su questo libro, convinta che lei lo avrebbe descritto molto meglio di me, ma invano.) è estremamente curioso, ma anche un pochino deludente venire a sapere come la vita, spesso un po' sfortunata, si converte nelle storie universali, le fiabe del XX secolo. la povera beatrix potter, chiusa nel suo mondo tra campagna e genitori tiranni, compie le sue tanto desiderate avventure come un coniglietto poco ubbidiente, signor barrie - sempre-bambino nella ricerca del suo mondo perduto con la morte del fratello o piccolo ma eterno rancore di ormai grande alan alexander m. verso il suo padre-gufo. sinceramente senza saperlo si vive questi libri in un modo diverso, più personale, senza leggere tra le righe le sofferenze dei suoi autori. hmm, mi chiedo adesso se è sempre la propria esperienza d’infanzia difficile a portare a scrivere libri per bambini? o delusioni dei ideali pacifisti (per esempio) a scrivere le saghe per adolescenti? una persona che non ha niente da reclamare verso la sua infanzia si metterebbe mai a scrivere per ragazzi o sono solo quelli che devono elaborare in questo modo qualche loro spina nel fianco che si occupano della letteratura per infanzia? certo, sto parecchio generalizzando l’idea, forse è solo il caso che alison lurie non aveva incluso altri scrittori forse meno emblematici, ma più “normali” se si può dire o ha scelto proprio quelli di cui si sa qualche particolare della vita privata.
najciekawszy, jak dla mnie, fragment książki dotyczy "dziecięcego folkloru". wszystkie te wyliczanki, przyśpiewki, wierszyki, które dzieci przekazują sobie z pokolenia na pokolenie, często z pomocą mam, przedszkolanek lub starszych koleżanek (autorka często i mocno podkreśla role kobiet w ustnym przekazywaniu kultury), jeśli dobrze się w nie wsłuchać, to traktują op poważnych sprawach dorosłego świata. według autorki istnieją wyliczanki, które przetrwały do naszych czasów od starożytności, zabawy podwórkowe, które niezmiennie, od stuleci powielają kolejne pokolenia dzieci. niektóre z nich szczególnie "surowe" w wyrazie są skrzętnie ukrywane przed dorosłymi i o ich istnieniu wiem wyłącznie dlatego, ze kiedyś sami byliśmy dziećmi. obserwując dokładnie gesty, wykonywane podczas tych zabaw antropologowie zaobserwowali, ze odwzorowują one dokładnie proces, historie "ucywilizowania" się pierwotnych kultur aż do naszych czasów. wypowiadane przez dzieci słowa maja wagę magicznych zaklęć na pewnym etapie życia. wchodzenie w dorosłość pociąga za sobą wiele frustracji, która w często niecenzuralnych wierszykach i dowcipach ma swoje ujście. dziecięcy folklor ma głównie za zadanie umożliwić dziecku zrozumienie i "kontrole" nad otaczającym go światem, wyswobadza od zakazanych impulsów i jest najstarszą praktykowaną formą sztuki w postaci przekazów słownych, tańca, magicznych rytuałów .
"ołtarzyk" ku czci "zabitego drzewa" ze szkolnego podwórka zrobiony przez ewę i jej koleżanki |
it was really incredible to find out, that some fairy-tales of our childhood were altered by the male writers through ages. the original stories in great majority were told by women and treated about women. the grimms' tales there are 70 female characters with magic forces, while the males are only 21. the "first" versions of the oral fairy tales was doubtless "women's literature" created in opposite to the male's written literature. and it was all about women's life. unfortunately who put down the oral version was always tempted to add the moral conclusion, a good advice or a "softer" ending (as those folk tales were always considered to be a little dangerous to read) and the stories about brave women and a cruel world turned into victorian, elegant and secret messages with hidden sense, and nowadays all that was left from them are disney's princesses in rose dresses... what a horrible pity!